POSŁUSZEŃSTWO

Sezon 1. Odcinek 11.

26 kwietnia

W niedzielę, 26 kwietnia będziemy przeżywać Niedzielę Biblijną i Narodowe Czytania Pisma Świętego. Ta inicjatywa ma przypomnieć wiernym w polskim Kościele jak ważne jest Słowo Boże, które rodzi wiarę i ją doskonali. Nie możemy jednak poprzestać tylko na tym, aby w wyjątkowym dniu w ciągu całego roku sięgnąć po Biblię i ją czytać. Słowo Boże to pokarm dla chrześcijanina, zatem każdego dnia powinniśmy je czytać. Tak jak w jednym dniu nie nauczy

Święty Paweł w Liście do Rzymian (Rz 5,19) widzi całe dzieje ludzkości w perspektywie nieposłuszeństwa i posłuszeństwa: „Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy stanli się sprawiedliwymi”. Próba, jakiej poddani zostali nasi pierwsi Rodzice, dotyczyła uznania autorytetu Boga i poddania się Mu. Była to próba posłuszeństwa. Upadek nastąpił na skutek odrzucenia tego Autorytetu. Człowiek sięgnął po autonomię moralną. Człowiek chciał sam decydować. Spożył owoc z drzewa poznania dobra i zła. Chciał sam stanowić prawa moralne i decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Nieposłuszeństwo i bunt pierwszego człowieka wepchnęły cały rodzaj ludzki w przepaść, z której wydźwignął go Chrystus przez swoje posłuszeństwo i swoją pokorę. To, co było nieuleczalnie skrzywione przez dążenie naszych pierwszych Rodziców do niezależności, zostało wyprostowane i uratowane przez pokorę i posłuszeństwo Syna Bożego. W Nim cała ludzkość w jedno zebrana, wyprostowała swoje drogi w jednym akcie Jego krzyżowego posłuszeństwa. Całe to misterium posłuszeństwa ma się dopełnić w ciągu dziejów. Wszystko ma być poddane Synowi, Syn zaś ma wszystko rzucić do stóp Ojca. Akt tego poddania wszystkiego Ojcu jest już obecny i uobecniany na ołtarzach dzięki Eucharystii. Wszystko ma wejść w ten akt posłusznej miłości Syna do Ojca, wszystko ma się dać ogarnąć przez nieskończoną moc posłuszeństwa Jezusa, aby „Bóg był wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15,24-28).

Można całe dzieje ludzkości ująć jako stopniowe wprowadzanie człowieka w to misterium posłuszeństwa Syna Bożego. Celem całej tej pedagogii Bożej jest Królestwo Boże, czyli doskonałe poddanie Bogu wszystkiego.

Początki tej pedagogii posłuszeństwa widzimy w Starym Testamencie. Ojcem Narodu Wybranego, narodu, który miał być posłuszny Jahwe, który miał stanowić pierwociny ludzkości posłusznej Bogu, jest Abraham. Mąż prostej, heroicznej wiary i prostego heroicznego posłuszeństwa. Od niego zaczyna się nowa droga ludzkości, zaczyna się wybawienie od trucizny nieposłuszeństwa i buntu, wybawienie od fałszywej wężowej pseudowolności. Od Abrahama człowiek znowu bierze na swe ramiona słodkie jarzmo Pańskie. Lud Boży w Starym Testamencie był prowadzony przez Jahwe, poddany był autorytetowi wysłanników Jahwe, którzy mu przewodzili. Dojście do Ziemi Obiecanej uzależnione było od ciągłego posłuszeństwa. Posłuszeństwo to opierało się na wierze w specjalne wybranie i łaskę przywódców, bo sam Lud ani nie znał drogi, ani nie rozumiał celowości poszczególnych zarządzeń. Wiemy jak krnąbrny był ten Lud i jak często buntował się przeciwko autorytetowi Mojżesza i Aarona. Jahwe zaś widział w tym bunt przeciwko sobie i sam karał zbuntowanych. Później głównymi przedstawicielami autorytetu Bożego i organami Jego woli, byli dla Ludu prorocy, którym jako takim należały się szacunek i pierwszeństwo, nawet od królów izraelskich. Można powiedzieć że w Starym Testamencie na każdym kroku spotykamy się z autorytetem Boga przemawiającego przez ludzi i przez nich prowadzącego swój Lud.

Ten ideał posłuszeństwa w stosunku do Jahwe głęboko zakorzeniony był w sercach najlepszych synów narodu. Cząstkę wybraną tego narodu, „resztę” Izraela, w której autentyczny duch Ludu Bożego znajdował swe najpełniejsze wcielenie, stanowili „biedni Jahwe”. Byli to ludzie pochodzący przeważnie z niższych warstw społecznych, mało znaczący, ubodzy i pokorni, który ślepo zaufali Jahwe i jego obietnicy, na przekór wszystkiemu. Ich ideałem było umiłowanie i wypełnienie woli Jahwe. Stanowili oni prawdziwy duchowy kościec narodu. Oni to potrafili „znieść” Boga, wytrzymać jego niezrozumiałe drogi. Przerażające kataklizmy dziejowe, jakim był poddany Naród Wybrany, a które zdawały się unicestwiać nawet Przymierze, spadały na ich pochylone głowy, oni zaś poddawali się Bogu i ufali. Szczytową personifikacją tego ducha „biednych Jahwe” był Sługa Jahwe z księgi Izajasza, uosobienie heroicznej wiary i posłuszeństwa, najważniejszy starotestamentowy zarys postaci Chrystusa.

A gdy Stary Testament przechodzi w Nowy, znajdujemy na samym jego progu, jako wyraz najdoskonalszej ludzkiej postawy wszystkich czasów, postać Służebnicy Pańskiej, która przyjmuje wolę Bożą z ust Bożego wysłannika i całkowicie się tej woli poddaje, w najgłębszej pokorze i zupełnym posłuszeństwie. I jeszcze Ten, który stał się dla nas jedyną drogą i życiem, Jezus Chrystus, który ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać Sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym, aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2,7-8).

Cała historia zbawienia objawia nam więc drogę człowieka na ziemi jaką drogą posłuszeństwa, którą kieruje sam Bóg. Historia Starego i Nowego Testamentu jest historią współżycia i współdziałania człowieka z Bogiem. Tam zaś, gdzie jest współżycie i współdziałanie, tam koniecznie musi być zestrojenie się dwóch działających. Gdy zaś partnerem jest Bóg, to oczywiście to zestrojenie musi polegać na podporządkowaniu się człowieka Bogu, a więc na całkowitym posłuszeństwie, które idzie, aż do najtajniejszych głębi życia duchowego człowieka. Wszystko musi być poddane, a przez to oddane Bogu.

Jeśli pedagogia Boża w obydwu Testamentach prowadzi człowieka do całkowitego wyrzeczenia się pychy i egoizmu w doskonałym posłuszeństwie, to pedagogia Szatana ma kierunek przeciwny. Wąż zaczyna od podważenia autorytetu, od rozniecenia pragnienia tej iluzorycznej wielkości i wolności, które człowiek tak często spodziewa się osiągnąć i dlatego chce zrzucić z siebie jarzmo uległości. Tragedia ta wciąż się powtarza, bo i Wąż jest zawsze ten sam i jego tendencja do wielkości, do zrzucania jarzma, do nieposłuszeństwa i buntu, jest niezmienna. We wszystkich epokach, w tym właśnie kierunku działa Wąż i po tym wszystkim zawsze można go poznać. Dla niego, według jego „mądrości”, uległość jest sprzeczna z godnością człowieka i szkodliwa dla jego osobowości. Ten rodzaj doktryny i te tendencje występują silnie dziś, a my podajemy się owej pokusie. Nie zauważamy, że jest to zawsze znak obecności Szatana i jego działania. Tu również znajduje się punkt najgłębszego zranienia człowieka.

Świadomość tego nakazuje w dzisiejszych czasach ostrożność i czujność, gdyż kierunek współczesnej ewolucji dotyka posłuszeństwa najgłębiej. To dlatego postępujemy jak niemowlęta i dzieci, które niczego nie podejrzewając, dają się usidlić w krzykliwe i pełne pretensji hasła. A owocem ich ma być zrzucenia jarzma i wypowiedzenie posłuszeństwa… JA wiem lepiej, mam większe doświadczenie; nie będę słuchał, bo wszystko znam; nie mogę być posłuszny temu, który jest równy mnie.

Ten dramat realizuje się w relacjach małżeńskich, rodzicielskich, synowskich, zawodowych, społecznych, politycznych, a nawet kościelnych. Niektórzy nawet lubują się w podważaniu autorytetów, mają chroniczną niechęć do posłuszeństwa, a to sprawia, że nigdy nie staną się w pełni „Sługami Pana”.