2 kwietnia – Jedność z Bogiem.

J 17, 1- 26

„Jedność z Bogiem” to wyrażenie kluczowe w całej panoramie biblijnej oraz w rozwoju duchowym człowieka i Kościoła. „Komunia osób”, która wytycza ramy spotkania człowieka Bogiem. Popularnie mówi się, idę na spotkanie z Bogiem – synonim pójścia do kościoła na nabożeństwo; idę pomodlić się, jakby w podświadomości pulsowało przekonanie, że do tej pory robiłem coś „świeckiego”, teraz zajmuję się Bogiem – próbuję przygotować sobie miejsce, skupić się, a kiedy to skupienie jest dostateczne – tak bowiem uznałem – modlę się, spotykam się z Bogiem. Tradycyjne spojrzenie prowadzi ku świadomości, że w pewnym momencie spotykam się z Bogiem, a to oznacza, że poza tym czasem jestem sam dla siebie. Ale w rozwoju życia duchowego taka praktyka jest niedoskonała i nie pozwala na dynamiczny rozwój. W zjednoczeniu z Bogiem chodzi bowiem o całe nasze życie, które zawsze jest w relacji do Boga. Zadaniem naszym jest coraz pełniejsze rozumienie i przeżycie tego na wszystkich poziomach, że mamy nieograniczone możliwości jedności z Nim. Kiedy sięgniemy do 17. rozdziału Ewangelii św. Jana, do tzw. modlitwy arcykapłańskiej Jezusa, wypowiedzianej przed Mąką Chrystusa zauważmy, że Zbawiciel modlił się do Ojca o jedność. Wnikliwie zagłębiając się w treści ewangeliczne opisujące cały ludzki dramat naszego Mistrza zauważymy, że mówiąc o jedności miał na myśli wiele jej poziomów.

Jedność z Bogiem, ma więc szeroką perspektywę.

  1. Nade wszystko to jedność, która jest w samej Trójcy. To wzór i fundament naszej jedności z Bogiem. Czasem zupełnie nieuświadomionej. Ale skoro Bóg Trójjedyny stworzył świat i człowieka oraz utrzymuje go w istnieniu, są tutaj niezbywalne źródła jedności człowieka z Bogiem. Nigdy więc nie jesteśmy w stanie zerwać owego związku. Oczywiście, sam świadomość tego jest siłą i wyzwaniem do tego, aby tę jedność Ojca, Syna i Ducha świadomie przyjąć i przełożyć na inne poziomy naszego życia. Przez stworzenie jestem zanurzony w życiu Bożym i nikt, nawet własna grzeszność nie jest w stanie zniweczyć tego. Owszem, osobiste grzechy utrudniają zrozumienie i wykorzystanie tego daru, ale nic nie jest w stanie odłączyć nas od miłości Boga.
  2. Jedność uczniów w Chrystusie. On, Odwieczne Słowo Ojca, Syn zrodzony w łonie Ojca, a nie stworzony, przyjąwszy ludzkie ciało stał się prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Jedność tych dwóch natur w Jezusie Chrystusie stała się tak doskonała, że ani bóstwo Chrystusa nie zostało umniejszone, ani nic nie straciła ludzka natura. Dwie natury zostały połączone! I na tej podstawie, On, Wcielony Bóg, stał się jedynym pośrednikiem między Bogiem, a ludźmi. Do czasu Wcielania Syna Bożego człowiek nie miał możliwości realnego przystępu do Boga. Dopiero Chrystus dał nam taką szansę. Dlatego św. Paweł nazywa Go jedynym Pośrednikiem miedzy nami, a Bogiem. Do tej pory człowiek, niedoskonały z powodu zranienia grzechem pierworodnym nie była godny stanąć przed Bogiem. To umożliwił nam Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. To dzięki Niemu, my słabi ludzie możemy spotkać się z Bogiem.
  3. Jedność ze sobą samym. Przez wiarę i chrzest staliśmy się dziećmi Bożymi. Ta perspektywa wymaga od nas, abyśmy doskonalili się i minimalizowali skutki grzechu pierworodnego w nas. To praca nad sobą. Nad człowieczeństwem i życiem łaski. Potrzebujemy nieustannie poprawiać nasz charakter, panować na popędami, emocjami. Kształtować silną wolę, wypracowywać właściwe ludzkie postawy. Zdobywać wiedzę. Solidnie wypełniać swoje obowiązki, w pracy, w rodzinie. To wszystko składa się na nasz harmonijny, ludzki rozwój.
  4. Jedność z ludzi między sobą. „Aby byli jedno”. Jedność z Bogiem przekłada się na relacje z bliźnimi. Nie tylko z tymi, których lubimy lub kochamy. W perspektywie ewangelicznej oraz w perspektywie ofiary Jezusa Chrystusa za wszystkich ludzi jesteśmy do tego wezwani. Skoro tu są jeszcze problemy między nami, mamy obowiązek pracować nad sobą (nie nad innymi, nad sobą). Szczególnie więc dziś nie czekajmy na innych. Miejmy oczy otwarte i służmy sobie nawzajem. Nie na zasadzie :”daję, więc i ty daj”, ale według wzorca Chrystusowego: „daję, bo naśladuję Chrystusa i niczego w zamian nie oczekuję”.
  5. Jedność ze światem. Nie na zasadzie ideologii ekologizmu. Świat został nam dany, abyśmy z niego korzystali i właściwie rozwijali. Świat jest dla nas. Korzystajmy z niego w mądry sposób. Nie może być tak, że świat, który nas otacza jest bożyszczem, któremu służymy. Ale też właściwego korzystanie z dóbr tego świata. Nie uciekamy od świata; w nim żyjemy, korzystamy z niego kształtując w sobie umiejętność panowania nad sobą oraz cnotę umiarkowania.

Kiedy więc mówimy o „jedności z Bogiem”, o „zjednoczeniu z Nim”, mamy na myśli rozwój tych 5. poziomów. O rozwoju żadnego z nich nie możemy zapominać. Zatem nie myślimy o swojej relacji z Bogiem, jak o odległym czasie, do którego zdążamy, lecz o aktualnym stanie zjednoczenia (lub pewnych braków w nim) z Bogiem na wszystkich wymienionych poziomach. Jesteśmy więc w pewnej relacji z Bogiem, może jeszcze niedoskonałej. Pracujemy nad tym, aby nasz zjednoczenie z Bogiem było każdego dnia pełniejsze. Chodzi tu o każdy element naszego życia.

Wszystkie inne zaangażowania i formy naszego życia codziennego z tego rozumienia wypływają. Życie duchowe jest ciągłe, a jego stan ukazuje się nie tylko na modlitwie i czynach pobożnych, ale równocześnie w obowiązkach, relacjach z ludźmi czy też ze światem, który nas otacza. To może być tylko efektem zafascynowania się Bogiem i miłości do Niego. Ma to swój początek w tym, co Bóg o sobie powiedział przez Jezusa Chrystusa. „Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Syn, który jest w łonie Ojca o nim pouczył” (J 1,18). Tak jak w normalnej, małżeńskiej relacji- mąż kocha żonę (i na odwrót); pragnie jej to okazywać na wielu poziomach – dla męża więc, nie jest ważne to, aby nie kochał innych kobiet. On pracuje nieustannie nad swoją relacją z żoną, którą kocha.

Skoro więc Bóg daje się nam cały w każdym momencie, więc chodzi o to, aby człowiek zdał sobie z tego sprawę i pracując na wszystkich poziomach nad „jednością z Bogiem” jest coraz bardziej gotowy do tego, by coraz większe łaski przyjmować od Boga. Zostaliśmy przecież stworzeni do miłości Boga nie na końcu naszego życia, ale w jego każdej chwili. Od początku stworzenia Bóg interesuje się nami i chce do nas dotrzeć. Kiedy myślę, o zjednoczeniu z Bogiem na wyżej wymienionych poziomach i pracuję nad tym, otwieram się na nowe dary Boże. A Bóg od początku jest zorientowany na to, by człowiekowi błogosławić. Zaangażowany w momencie stworzenia, odkupienia człowieka. A skoro „Bóg jest miłością”, to czyni to nie tego z powodu, że ludzie go kochają, ale dlatego, ze miłość jest taka – chce się udzielać innym, za darmo, bez oczekiwania nagrody. Skoro takiego Boga poznaliśmy, następnym krokiem jest odpowiedzieć na Jego miłość.

To tak jakbyśmy w czasie wystawy stanęli przed pięknym obrazem. Zaczyna nas zachwycać, zaczyna jakby istnieć dla mnie. Ale on istniał już wcześniej; był, ale ja go nie znałem. Kiedy zaczął istnieć w moich zmysłach i umyśle, zrodził się naturalny zachwyt i uwielbienie.

W życiu duchowym więc chodzi o to, aby uświadomić sobie, Bożą obecność w każdej chwili mojego życia. Chodzi o to, aby na wszystkich poziomach rozwinąć jedność z Nim. Oczywiście to jest proces, czasem nawet bardzo długi. Niestety często w nas jest problem. Nie jesteśmy cierpliwi, nie jesteśmy konsekwentni, nie dajemy się Bogu prowadzić, nie pracujemy nad sobą.

Dochodzimy znów do wskazówek na dzisiejszy, trudny czas. Nie twórzmy nowych rzeczywistości, ale w Słowie Bożym odnajdujmy prawdę o Bogu, w Słowie Bożym odnajdujmy samego Boga. Codzienna lektura Ewangelii, cierpliwa, wierna, coraz mądrzejsza, niech ukazuje nam Boga w Chrystusie, który stale nam towarzyszy. Przez codzienne czytanie Biblii zdajmy sobie z tego sprawę, że On od dawna się nami interesował i teraz w chwili nie opuścił nas. A my rozwijając swoją wiarę, nadzieję i miłość szukamy Go, w takich warunkach, jakie są nam dzisiaj ofiarowane. Nawet przez braki, przez utrudniony dostęp do sakramentów, przez duchową pustynię.