31 marca – Pokora.

Żelazne prawo dystrybucji: Ci, którzy mają – dostają więcej.

Pokora jest cnotą, która stwarza właściwe środowisko do wzrostu wiary, nadziei i miłości. Niestety, dziś pokora wydaje się przymiotem niepożądanym. Wynika to z faktu niewłaściwego rozumienia życia chrześcijańskiego oraz relacji z Bogiem. Pokora bowiem w dzisiejszym rozumieniu jawi się jako coś niesympatycznego, niemiłego, nienowoczesnego, niedemokratycznego, niedobrego wręcz. To taki piesek ze zwieszonymi łapkami, który kuli się przy lada okazji, wycofuje się i boi tego, co będzie. My więc nie chcemy być pokorni, my chcemy być normalni. Trzeba ogromnego wysiłku i wiele światła Ducha Świętego, aby tę cnotę odzyskać dla życia chrześcijańskiego.

Doświadczenie życia chrześcijańskiego i podpowiedzi teologii pokazują, że pokora jest czymś w sumie szalenie prostym. Jest to stawanie i chodzenie we wszechstronnej prawdzie o sobie samym. Wytrzymanie pełnego światła, jakie pada na mnie ze strony Boga, światła, które rozświetla wszystkie zakamarki naszego życia oraz wytrzymanie tej prawdy o sobie. Zanim jednak dojdziemy do takiego stanu dojrzałości w wierze, nadziei i miłości, Bóg wychowuje nas do pokory przez wydarzenia naszego życia, doświadczenia pozytywne i negatywne.

  1. Odkrywanie całego osobistego bogactwa, jakie mamy, nawet jeśli tylko potencjalnie i nie do końca w sposób uświadomiony. To, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, że jesteśmy w sposób szczególny umiłowani przez Boga. Zostaliśmy odkupieni przez Najświętszą Krew Baranka Niepokalanego. Bóg posłał nam swojego Syna, przez wiarę naszych rodziców i chrzest staliśmy się dziećmi Bożym. Jesteśmy braćmi Jezusa, wezwani, by podążać za Nim i upodabniać się do Niego. Zatem nosimy w sobie niewiarygodne bogactwo. Pokora to rozeznaje, uznaje i szanuje. Widzimy to w Maryi, która wyśpiewuje hymn uwielbienia „za wielkie rzeczy które Bóg uczynił”. Nie ma potrzeby się ich wstydzić, chować, udawać, że ich nie ma. Takie odrzucanie wszystkich wartości, aby zachować tzw. „czystą wiarę”, chowanie głowy w piasek pod pozorem pokory. To raczej odwrócona pycha, miłość własna, która każe udawać małego w sposób fałszywy, kiedy boimy się podejmować pewne decyzje.
  2. Doświadczenie kim jesteśmy sami z siebie. Doświadczenie swojej małości, grzeszności, tego realizmu, który zaistniał w nas przez grzech pierworodny, że jesteśmy skłonni czynić zło. Te nasze osobiste niedoskonałości, które pojawiły się w trakcie naszego życia, nasze zranienia, słabości, które niesiemy z dzieciństwa, konkretne grzechy i ich skutki w naszym sumieniu. Tak, jesteśmy grzesznikami. To jest prawda. To prawda o naszej codziennej postawie, zachowaniu, naszym słownictwie i problemów, które sprawiamy, to sposób mówienia, wszystko to, co składa się na nasze życie, a nie jest doskonałe. Widzimy to u Ojców pustyni, którzy poświęcili całe swoje życie doskonałości, porzucili wszystko i poszli na pustynię, aby w takich warunkach odnaleźć Boga. Oni powtarzali: „nawet Judasz, Piłat nie byli bardziej grzeszni niż ja”. Dzisiejsze nauki psychologiczne i pedagogiczne nakazują racjonalizować i wyrzucać z siebie takie doświadczenie słabości, a jednak nie, to trzeba sobie uświadomić, nosić to w sobie i wytrzymać. Tę mroczną prawdę o sobie, bo bez niej nie ma pełnego obrazu naszej osoby. A więc nie ma szans na właściwy rozwój oraz doświadczenie Bożego miłosierdzia. Tylko prawda pełna poddana światłu Bożemu jest zdolna wypalić w nas wspaniałą cnotę, jaką jest pokora.
  3. Spokojne poznanie i uznanie, że dobro we mnie na wszystkich poziomach pochodzi z Bożego daru. Cóż masz czego byś nie otrzymał? Istota pokory jest właśnie to rozeznanie, a jednocześnie dziękczynienie, rozeznanie teoretycznie i praktycznie, że dobro na wszystkich poziomach pochodzi wyłącznie od Boga.
  4. A ja? Gdzie moja godność jako dziecka Bożego. Człowiek jest jedynie współdziałającym, współpracownikiem dzieła Bożego, ani mniej ani więcej. Nie jestem pasywną marionetką czy pacynką, którą Bóg pociąga za sznurki, lalką pozbawioną osobowej godności. Ale też nie jestem głównym działaczem, tak jakby Bóg był potrzebny do zatwierdzenia naszych pomysłów na życie.

Wszystko pochodzi z daru Bożego, wszystko jest łaską, a my współpracownikami Dawcy. Zatem, nie jestem zły z natury, jestem dobry, a zło mych decyzji to konsekwencje grzechu pierworodnego; zło zostało zasiane przez wroga. Zatem spokojne, realistyczne spojrzenie na siebie. Jeżeli wszystko mam od Niego, to nie wolno mi nic sobie przepisywać. Jeżeli wszystko mam od Niego i żyje Bożym darem, nieustannie Go potrzebuję. Nie chcę przesadnej, fałszywej autonomii czy niezależności, ale też nie jestem zaprogramowanym, bezwolnym robotem. Żyję i działam przez Niego. Nie potrzebuję nikomu nic udowadniać, nawet sobie. Nie mogę myśleć, że sam dam radę i absolutnie nie potrzebuję Boga. Nie szukam sam wyidealizowanej świętości, fałszywej, wypracowanej duchowości, pobożnej ambicji, że chcę być tak święty jak inni, bo gdzieś to wyczytałem. Tak naprawdę liczę tylko na Jezusa i na to, że ukaże mi moją drogę. A przecież On jest Drogą. Moją naturą jest słabość, grzeszność, ale skoro tak jest, nie gorszę się innymi, nie potępiam, ani siebie ani innych. Człowiek dojrzale pokorny nie gorszyć się, bo nie ma żadnych podstaw. Wie, że co zostało zasiane w drugim człowieku, tak samo ma udział we mnie. Pokorny więc wie, do czego sam jest zdolny. Takiego człowieka nic nie jest w stanie zgorszyć! Człowiek z dojrzałą pokorą nie gorszy się, co nie oznacza, że nie boleje nad grzechem. Stąd rodzi się w nim łagodność na wzór Jezusa, który nawet nie spojrzał na cudzołożnicę, ale je nie zawstydzać i nie wprowadzać w zakłopotanie (J 8, 1nn). Gdy uważamy się za dobrych katolików, pojawia się motyw porównania z innymi. Jestem od nich lepszy. I tak rodzi się pycha.

Człowiek, w którym cnota pokory już dojrzała nie jest zarozumiały, a więc paradoksalnie chętnie szuka rady. Spodziewa się pomocy Ducha Świętego, ale raczej przez inne osoby, a nie bezpośrednio. Pokora kocha szorstkość, maleńkość, zwyczajność i prostotę. Nie goni za wrażeniami, za wspaniały przygodami, nie jest ciekawa i spragniona sentymentalizmu i pociech. Nie goni za cudownościami. Św. Jan od Krzyża mówił: „jeden akt pokory i czystości jest 1000 razy Bogu milszy, niż wszystkie pociechy, niż wszystkie stygmaty tego świata”. Człowiek prawdziwie pokorny jest odważny i nie obwinia się przy lada okazji. Nie jest smutny, przygnębiony widząc swoją słabość i niegodziwość, ponieważ prawdziwa pokora pokłada nadzieję w Panu.