29 marca 2020 r. – Cnoty boskie. Nadzieja.

Prawo Persiga:

Liczba racjonalnych hipotez, które mogą wyjaśnić dane zjawisko jest nieskończona.

Cnoty boskie – jak mądrze mawiają teologowie: cnoty teologalne.

Część II. Nadzieja.

(Staje się nudnym powtarzanie tego, że brakuje autoryzacji i korekty tekstu. Proszę więc oszczędzić sobie z tego powodu wulgaryzmów, bo i tak w tej dziedzinie nikt nie zaskoczy autora tekstu. Jego znajomość tego zjawiska językowego można jeszcze odnaleźć w internecie)

Powtórzenie (istotne do zapamiętania):

Pan Bóg udziela się człowiekowi w różny sposób: przez łaskę, sakramenty, modlitwę, liturgię, Słowo Boże, poprzez wydarzenia, w pracy i w życiu codziennym, w relacjach z ludźmi, bezpośrednio i przez innych. Wszystkie wymienione formy o tyle są wartościowe, o ile umacniają i rozwijają naszą wiarę, nadzieję i miłość czyli naszą osobową relacje z Trójejdynym Bogiem poprzez Jezusa Chrystusa (jedynego pośrednika między nami, a Bogiem).

Cnoty boskie (boskie, bo są darem Bożym oraz tylko one dają nam szansę zjednoczenia z Bogiem): wiara, nadzieja i miłość, funkcjonują i wzrastają razem. Nie ma dojrzałej wiary, bez dojrzałej nadziei i miłości. Kiedy więc mówimy o wierze rozumiemy ją jako miłosną wiarę pełną nadziei. Jednak dla celów poznawczych, by lepiej zrozumieć naturę wiary, nadziei i miłości, my te cnoty rozdzielamy. Dziś więc o wierze.

Wiara. Jest ona potrzebna nam, aby zdobyć Boga jako Prawdę i Mądrość (czyli, co o Bogu wiemy). 3 kroki w kierunku dojrzałej wiary:

  1. „Poznałem, że Bóg jest”. Z doświadczenia, z poznania świata i jego praw, z filozofii, z Biblii. To dopiero wstęp do rozwoju.
  2. „Poznałem Boga Abrahama, Izaaka, Jakuba i Jezusa. Poznałem obraz Boga, jak ukazuje się w On sam w historii zbawienia. To już duży krok w drodze do dojrzałej wiary. Takie poznanie prowadzi nas do kluczowego punktu.
  3. Poznałem Boga i chcę, aby Bóg, którego wszedł w moje życie i zaczął nim kierować, tak, jak chce (nie tak jak chcę). Ten etap trwa przez całe życie. Idę za Bogiem w nieznane, w ciemność, ale światłem jest Boże Słowo i Kościół, który mi to Słowo Boże tłumaczy.

Dziś, o związanej z wiarą, nadziei.

Sama wiara nie jest w stanie uczynić z nas przyjaciół Jezusa. Potrzebujemy jeszcze nadziei, której uwieńczeniem jest miłość.

Bogu może podobać się tylko to, co pochodzi od Niego, co jest Jego darem. Dlatego w sakramencie chrztu udziela nam darów wiary, nadziei i miłości, tych boskich cnót, które mogą stać się naszym pomostem miedzy nami, a Chrystusem, jedynym Pośrednikiem, między nami a Bogiem. Przez całe życie jesteśmy wezwani do rozwoju tych darów, aby posiąść Boga. Trzeba wiarę, nadzieję i miłość nieustanie pielęgnować, oczyszczać, aby podobać się Bogu.

Obrazowo możemy powiedzieć, że wiara jest jak korzenie, dzięki którym jesteśmy stabilni i czerpiemy życiodajne soki; nadzieja jest pnącą się ku górze łodygą; miłość zaś jest kwiatem, który wydaje owoc zamykający w sobie samego Boga.

Ale cała siła napędowa w osiągnięciu owoców, cała siła dojrzewania nowego człowieka otrzymanego na chrzcie, cała siła miłowania Boga i bliźniego jest w nadziei. To ona popycha nas do tego, aby pragnąć ujrzeć Boga! Tęsknota i przynaglenie, co mam czynić, aby go posiąść. Nadzieja jest więc napędem życia chrześcijańskiego.

Wiara poznaje Boga, odkrywa to, co Bóg chce nam powiedzieć o sobie (mówi w Biblii i we wspólnocie Kościoła). Nadzieja zaś chce Go posiąść, zdobyć. Jeżeli wiara byłaby lunetą przybliżająca Boga, która odkrywa Go w świecie; nadzieja mówi: „chcę Go zdobyć!”. Siłą wiary jest rozum i wiedza o Bogu, do której rozum prowadzi. Nadzieja zaś ukazuje Boga jako Dobro najwyższe, które tak zajmuje człowieka, że chce je zdobyć. Osiągnięcie tego Dobra jawi się jako największe szczęście człowieka wierzącego.

Nadzieja ma w sobie podwójny aspekt, bardziej czynny i bardziej bierny.

  1. Bierny – to spodziewanie się pomocy Ducha Świętego, oczekiwanie na Jego pomoc, zaufanie, że to, co Bóg powiedział o sobie w wierze jest prawdą, a ja mogę tego Boga osiągną w miłosnym zjednoczeniu.
  2. Czynny – wszystko w życiu duchowym jest współdziałaniem, jak pisał św. Paweł. Dlatego nadzieja nie ma w sobie przypadkowości, bezmyślnego oczekiwania, że coś przypadnie mi w udziale. Dlatego chrześcijanin jest człowiekiem mądrego i przemyślanego czynu, cierpliwego powtarzanie tego, co konieczne.

Tęsknota nadziei, osiągania Boga, posiadania Go aż do nasycenia, jest czasem ogromnego bólu, wyrywania się ku Bogu, widzenia własnej niedoskonałości, aby osiągnąć szczęście, oczyszczania Bożego, aby wlać w serce człowieka kolejne łaski.

W takim pragnieniu nadziei każdy człowiek potrzebuje podpórek, które pomogą mu budować wzwyż.

  1. Moje cechy, zdolności cierpliwie i konsekwentnie rozwijane, pewna siła przebicia, że liczę na siebie, na miarę moich możliwości. Nie wstydzę się darów, które otrzymałem od Boga, przeciwnie, rozwijam je w prawdzie. Moje naturalne talenty i zdolności są potrzebne, ale w drodze do Boga kiedyś wyczerpią się. I wtedy, będę musiał oprzeć się tylko na pragnieniu, że choć słaby z zuchwałością chcę zjednoczyć się z Bogiem – miłością.
  2. Odczuwanie Bożej pomocy. Kiedy wydaje się, że przekraczające moje siły i zdolności zadania są, dzięki Bożej mocy, są możliwe do osiągnięcia. Odnosimy to do Boga, nie przywłaszczamy sobie, traktujemy jako niezasłużony dar Boga. Z wdzięcznością pamiętamy, że On ma siłę i moc. Skoro działał wcześniej w naszym życiu, pomoże i w tej kolejnej chwili. Choć Bóg działa według własnego planu, spodziewamy się, że nie opuszcza nas.
  3. To ludzie, którzy zostali nam ofiarowani przez Boga w konkretnych sytuacjach. Którzy w zaskakujący sposób pomagają, noszą nasze brzemiona. W końcu zostaliśmy włączeni do Ciała Chrystusa – Kościoła. W naszej historii życiowej jedni przychodzą, inni odchodzą, ale dokonuje się między nami i duchowa i fizyczna wymiana darów, która pomaga w osiąganiu Boga. Czasem zawieszamy sią na ludziach, wydaje się, że bez nich żyć nie możemy. To także może zatrzymywać nas w drodze ku Bogu.
  4. To nasze dobre uczynki. Są one potrzebne, ale nie one stanowią istotę nadziei. Nie posiądę Chrystusa przez dobre uczynki, ale posiadłszy Go nie jestem w stanie stronić od czynienia dobra.
  5. Problem w rozwoju nadziei jesteśmy my sami. Bóg udziela nam darów, a my się na nich zatrzymujemy, chcemy je za wszelką cenę zachować. Przywiązujemy się do nich, zapominając, że wszystko Bóg daje nam, abyśmy oparli się tylko na Bogu i ufności w Niego.
  6. Kiedy odważnie będziemy wołać do Boga, że chcemy Go posiąść, zjednoczyć się z Nim w miłosnej przyjaźni, On sam będzie nas oczyszczał. Niezależnie od naszej woli. Przez wydarzenia i doświadczenia, które będą zabierały nas spokój, mobilizowały do odrzucania przyzwyczajeń. Zabierając ludzi, którzy byli dla nas autorytetem, w których pokładaliśmy nadzieję. Nagle stracimy odczuwanie Bożej obecności. Wątpliwości i pokusy będą mnożyć się, by nas zaniepokoić. Może pojawiać się lenistwo w pełnieniu dobrych uczynków, w tej materii nic nie będzie wychodzić. Okaże się, że moje intencje i motywacje wiary nie są takie czyste. Osłabła gorliwość w czynach pobożnych. Zmuszam się do modlitwy i Słowa Bożego. Uświadamiam sobie, że mieszka we mnie słabość. Te wszystkie znaki mogą świadczyć o oczyszczaniu, które pochodzi od Boga, nie zaś z mojej słabości i lenistwa. Wtedy Bóg wlewa ufność, że to wszystko nie ma znaczenia dla Niego i za darmo, niezasłużenie będzie się udzielał i przenikał.
  7. Aby taka czysta nadzieja stałą się naszym udziałem należy dzień po dniu wyzbywać się nieufności względem Boga, która to nieufność jest pozostałością grzechu pierworodnego.
  8. Modelem drogi nadziei i zaufania jest Matka Pana i nasza Matka. Patrzeć na konkretne wydarzenia ewangeliczne, w których aktywnie poddawała się Bożemu prowadzeniu. Ale o tym innym razem.
  9. Dziś, kiedy przeżywamy boleśnie braki w dostępie do sakramentów i kościoła, jak miejsca spotkania. Nadzieja jest tą cnotą, która jest nam potrzebna. Wydarzenia na świecie zabrały nam wiele z tego, co stanowiło nasze bezpieczeństwo i zaplecze duchowe. Jednak próby odzyskania tego, wymuszania w różny sposób, to utrata szansy na dojrzewanie naszej nadziei. A przecież i w takich warunkach mogę posiąść Boga. On jest w sposób rzeczywisty w swoim Słowie – cierpliwe studiowanie, codzienna lektura, zapamiętywanie Ewangelii – to droga wiary i nadziei. To nasze modlitwy, wypełnianie do obowiązków, dobre uczynki, spotkania z rodziną, dla której jest aktualnie więcej czasu. W tym wszystkim jest Pan ze swoją łaską i miłosierdziem, które umacniają naszą wiarę, nadzieję i miłość.