Prawo Murphy’ego:

Jeśli coś może pójść źle,
To na pewno pójdzie.
Wnioski z prawa Murphy’ego:
1. Nic nie jest tak proste, jak się wydaje.
2. Wszystko zabiera więcej czasu niż by się wydawało.
3. Każde rozwiązanie rodzi nowe problemy.
Jak jest z tą wiarą?
(z powodu niebezpieczeństwa koronawirusa tekst nie został poddany korekcie – mogą w nim pojawić się błędy, więc proszę o wyrozumiałość)
Pan Bóg udziela się człowiekowi w różny sposób. Wynika to z faktu, że jesteśmy stworzeni przez Niego i przez Niego utrzymywani przy życiu. Zatem Bóg udziela się przez łaskę, sakramenty, modlitwę, liturgię, Słowo Boże, poprzez wydarzenia, w pracy i w życiu codziennym, w relacjach z ludźmi, bezpośrednio i przez innych. W historii Kościoła różnie rozkładano akcenty na tych środkach spotkania z Bogiem. Dziś jeszcze mocniej należy podkreślić i przyjąć jako prawdę, że wszystkie wymienione wyżej formy o tyle są wartościowe, o ile umacniają i rozwijają naszą wiarę, nadzieję i miłość czyli naszą osobową relacje z Trójjedynym Bogiem poprzez Jezusa Chrystusa, jedynego pośrednika między nami, a Bogiem.
Dzięki wierze i postawie naszych rodziców zostaliśmy przedstawieni Kościołowi i w Jego łonie otrzymaliśmy sakrament chrztu świętego. Staliśmy się dziećmi Bożymi, a jednocześnie włączeni do wspólnoty Kościoła. Chrzest święty zakorzenił w nas wiarę nadzieję i miłość – cnoty, które łączą nas przez Chrystusa z Bogiem. Otrzymaliśmy ten dar, aby rozwijać go przez całe życie. Dlatego życie chrześcijańskie ma za swój cel osiągnąć pełnię owych cnót boskich, jak je nazywamy. Wszystkie inne formy i środki są tylko pomocą (nie celem) w tym procesie. Niestety jako istoty cielesno – duchowe przyzwyczajamy się do ludzkich form. Bóg jednak pragnie uświadomić nam, że tylko On jest celem naszego życia, a osiągnąć Go możemy tylko przez wiarę nadzieję i miłość. I będzie nas wychowywał w tym kierunku, aby uświadomić to nam.
Chrzest święty włączył nas w strukturę Kościoła. Jako wszyscy ochrzczenie staliśmy się członkami Ciała Chrystusa czyli Kościoła, jak napisał święty Paweł. A to oznacza, że Kościele rozwijamy naszą wiarę, nadzieję i miłość. Ta zaś wspólnota ma także wymiar widzialny, ludzki. Wszystkie osoby ochrzczone mają taką samą godność wobec Boga. Ale z ustanowienia Jezusa Chrystusa Kościół ma swoją strukturę i nie wszystkie osoby mają takie same zadania. Są takie, które w szczególny sposób wybrane i ustanowione mają zadania względem pozostałych osób. To biskupi, którzy w łączności z biskupem Rzymu (papieżem) stoją na straży prawdy i jedności. Ich decyzje odczytują wolę Bożą i właściwy kierunek rozwoju historii zbawienia.
Dziś jest to szczególnie ważne, bowiem pojawiają się błędne tendencje demokratyczne, które sugerują, że głos każdego ochrzczonego w Kościele jest równo silny i równoprawny. I pojawiają się jak grzyby po deszczu wypowiedzi celebrytów religijnych, samozwańczych charyzmatyków, osób, które uważają, że za wysługę lat w jakichś wspólnotach posiadły autorytet nieomylności i swoje własnymi odczuciami epatują wiernych wprowadzając zamęt. Ich wypowiedzi i artykuły nie tylko są niedojrzałe i nierzetelne, ale też osłabiają zaufanie do Kościoła w jego hierarchicznym wymiarze. Nie łudźmy się, że wolę Bożą przedstawi szeroko znany podróżnik czy niedowartościowany prezbiter, przedstawiając swoje poglądy jako prawowierne nauczanie Kościoła. Do tego powołani są hierarchowie. Posłuszeństwo im jest znakiem dojrzałości naszej wiary, nadziei i miłości.
Dziś biskupi mając szerokie rozeznanie problemu pandemii i potrzeb duchowych powierzonych im wiernych, decydują o pewnych ograniczeniach w formach religijnych. Czynią to nie z powodów osłabienia wiary, ale ze względu na miłość Boga i bliźniego. Przeżywamy czas wyjątkowy i sposoby postępowanie na płaszczyźnie duchowej musi być wyjątkowe. Próba utrzymania form i środków religijnych, które były normalne przed rozpoczęciem epidemii jest nie tylko niemądre, nie tylko rozbija jedność Kościoła wyrażającą się przez decyzje episkopatu, ale szkodzą naszemu życiu duchowemu. Nawoływanie władz państwowych i petycje do nich o pozwolenie na wyjątki dotyczące kultu religijnego w czasie Świąt Wielkanocnych jest skrajnie nieodpowiedzialne i przejawem niedojrzałości wiary, nadziei i miłości.
Skoro jednak Bóg udzielał się w czasie, gdy nie było zagrożenia epidemiologicznego (jak napisałem wyżej w różny sposób) oznacza to, że Jego moc nie osłabła. I nie osłabnie nawet wtedy, gdy nie możemy – z wiadomych względów – uczestniczyć w Eucharystii czy nie dane nam będzie przeżywać liturgii Triuduum Paschalnego w kościele.
Co zatem czynić? Wydaje się naturalne, skierować ku innym, możliwym środkom i formom rozwijającym naszą wiarę, nadzieję i miłość. Obowiązkowo pozostając w domu. Nikt nam tu nie zabroni indywidualnej i rodzinnej modlitwy, wypełniania obowiązków, czy też uczynków miłości. Ze swej strony jednak szczególnie zachęcam do zwrócenia się ku lekturze i rozważaniu Słowa Bożego. Wiara rodzi się ze słuchania i w jej perspektywie dopiero będziemy mogli oceniać właściwie nasze postępowanie i rozwój duchowy. Dlatego jak katarynka powtarzam, sięgnijmy po Biblię i codziennie przed modlitwą osobistą lub rodzinną czytajmy Ewangelię, aby poznać życie i nauczanie Jezusa Chrystusa. Niech pomocą będą komentarze do czytań codziennych, które na parafialnej stronie ukazują się w aktualnościach. Czytajmy to i uczmy się głębszego rozumienia Słowa Bożego. Cierpliwie, wiernie i mozolnie. Będzie to także duchowy pomost miedzy kapłanami, którzy ze zrozumiałych względów, za drzwiami zamkniętymi kościoła, sprawują Najświętszą Eucharystię w imieniu całego Kościoła i wszystkich parafian. Także oddając się indywidualnej lekturze Ewangelii i modlitwie czujmy się w obowiązku reprezentowania przed Bogiem całej naszej wspólnoty parafialnej. Ów brak fizycznego kontaktu, szczególnej pozwoli doświadczyć w wierze, nadziei i miłości obecności Boga i naszych braci i sióstr.
Czas pandemii Koronawirusa, to naturalny czas wewnętrznego dojrzewania naszej wiary, nadziei i miłości. Czas pustyni i oczyszczania od przywiązań (także dobrych i pobożnych), aby zrozumieć, że w taki właśnie sposób Bóg udziela się nam i całemu Kościołowi. To czas oczekiwania i głębokiej przemiany wewnętrznej w oparciu o Boże Słowo, do czasu, kiedy minie naturalne zagrożenie, a wtedy nasza wiara, nadzieja i miłość rozkwitnie pełnią życia. Do tego Bóg nas przygotowuje, ale ten temat będzie rozwinięty „następną razą”.