Duży, odgrzany i doprawiony kotlet polityczny…
16 czerwca
Zaangażowanie polityczne chrześcijanina
Temat nośny, wywołujący wiele emocji i zastrzeżeń. Zwykle niewłaściwym punktem wyjścia do rozmów, jest historia, którą wykorzystuje się do udowadniania swoich tez. Bez właściwej interpretacji dziejów, przywołuje się przykłady porozumień i współpracy Kościoła z dawnymi ustrojami politycznymi, często niemoralnymi. To sprawia, że romantycznie odwołując się do pierwszych wieków i bezrefleksyjnie tęskniąc za przeszłością, wielu chrześcijan, zdaje się nie zauważać olbrzymich niesprawiedliwości oraz problemów społecznych naszych czasów. Rozgoryczeni więc i zniechęceni wycofują się w sferę ostrożnej neutralności politycznej. Są jednak inni, którzy przeciwnie, wrażliwi na nieobecność chrześcijan w nowoczesnym świecie, chcą czynić świat bardziej sprawiedliwym, opowiadają się za konkretnym zaangażowaniem politycznym.
Niestety w tym miejscu nie da się wszystkiego powiedzieć, bo temat jest obszerny, oraz nie silimy się na praktyczne recepty, bo to byłoby sprzeczne z chrześcijańskim pojmowaniem wolności. Ale należy przypomnieć kilka spraw zasadniczych, które powinny naświetlić sens wszelkiego zaangażowania politycznego chrześcijanina.
Dlaczego włączać się w politykę?
- Bo Kościół zawsze uprawiał politykę.
Trzeba przede wszystkim przypomnieć zasadniczą przyczynę leżącą u podstaw tego problemu: wielu chrześcijan uświadamia sobie coraz żywiej, polityczny wymiar wiary.
Ta świadomość pojawiła się jako reakcja na porażkę, polegającą na zerwaniu związku przenikania się Kościoła i świata. Kościół usunął się w cień, a świat rozwinął poza wpływem Kościoła, a często przeciw Niemu. W historii, świecki wymiar związków Kościoła z władzą sprawił, że większość walk i rewolucji dążących do wyzwolenia politycznego była jednocześnie skierowana przeciwko Kościołowi związanemu ze znienawidzonymi władcami. Efektem była i jest polaryzacja postaw. Z jednej strony, mocne zaangażowanie społeczne i polityczne, przy wybiórczym traktowaniu i wypaczaniu Ewangelii oraz nauczania Kościoła. Z drugiej zaś, z powodu niebezpieczeństwa upolitycznienia wiary, wielu chrześcijan doszło nieco za szybko do wniosku, że jedyną możliwą podstawą jest tylko neutralność polityczna. Zamknięcie się w neutralności i towarzysząca temu nieufność oraz pogarda dla polityki, stały się zasadą działalności religijnej. Wiara w pewien sposób stała się prywatna i zapomniała o swoim możliwym wkładzie politycznym, swojej sile sprzeciwienia się niesprawiedliwości społecznej i uciskom. Ta nieufność wobec polityki wywołana została przez zbyt uproszczone rozróżnianie między tym, co duchowe, a tym, co doczesne. Ale ta nieufność wciąż kiełkuje w sercach chrześcijan. Jednak jest ona niemoralna i pociąga za sobą ryzyko indywidualizmu oraz oddania tak ważnej dziedziny życia człowieka pod władzę Księcia Ciemności. A polityka jest działaniem, które nie może być obojętnie moralnie, gdyż wchodzi bardzo głęboko w życie ludzkie. Wobec polityki też nie można być neutralnym. Odmowa bowiem zajęcie jakiegoś stanowiska, jest już, zajęciem stanowiska, cichą zgodą na sytuację, która może być niesprawiedliwa. Dlatego dojrzały i mądry ewangelizator, uczeń Pana, nigdy nie dystansuje się, oczywiście zgodne z wszelkimi zasadami, od zaangażowania politycznego. Skoro działalność religijna odbywa się pośród ludzi, należy brać udział także w tym, co porusza społeczność, w której się żyje.
- Przywrócić wartość polityce.
Pomniejszenie wartości działalności politycznej jest dość powszechne wewnątrz tradycyjnego katolicyzmu, a to dlatego, że patrzono na najniższy poziom polityki, na środki (czasem niemoralne), na współzawodnictwo między partiami (gdzie panują obyczaje podejrzane), na ryzyko stronniczości i niskich kompromisów.
Przeciwnie, cała prawdziwa tradycja chrześcijańska zawsze usiłowała podnieść godność i potrzebę działalności politycznej. W rzeczywistości taka działalność w swym najwyższym znaczeniu ujmowana była jako cel i ukoronowanie innych rodzajów działalności ludzkiej. Bo polityka oznacza prowadzenie i zarządzanie społeczeństwem czyli naturalnym środowiskiem życia ludzkiego. Zgodnie z teologią klasyczną polityka jest synonimem wymiaru społecznego, niezbędnego do rozwoju godności człowieka. Jest ona daleka od działalności prywatnej i egoistycznej. To miejsce ogólnych i zasadniczych decyzji, od których zależy życie i rozwój wszystkich członków społeczeństwa. Polityka nie przeszkadza ani nie ogranicza innych działań ludzkich. Jej posłannictwem jest ułatwiać, koordynować i wspomagać człowieka. Wiele bowiem działań ludzkich może mieć rozbieżne cele, mogą one nawet prowadzić do anarchii (zbyt wielka wolność jednych, może innych pozbawić wolności). Funkcją porządku politycznego jest więc harmonizowanie, czasem ograniczać dla dobra całości. Dla tych wszystkich przyczyn, Kościół zawsze widział w polityce działalność ludzką najszlachetniejszego rodzaju, której Bóg chce, stwarzając człowieka jako istotę społeczną, to znaczy polityczną.
- Ale polityka nie jest wszystkim dla człowieka.
Polityka jest działalnością ukierunkowaną na służbę człowiekowi i społeczności. Jeśli musi koordynować, podejmować decyzje dla dobra wszystkich, to nie może zajmować ich miejsca, w przeciwnym razie byłby to totalitaryzm. Z drugiej strony, ponieważ każde działanie ludzkie, odbija się mniej lub więcej na całości społeczeństwa, polityka ma prawo oceniać te działania i wybierać takie, które służą dobru wspólnemu.
Ale na tym nie koniec. Człowiek nie jest wezwany po to, aby żyć tylko życiem doczesnym. W samej istocie swojego ziemskiego życia jest wezwany do udziału w życiu Bożym, które zostało udzielone przez Chrystusa. To nowe życie, jest także życiem społecznym, co zawiera się w ewangelicznym wrażeniu „Królestwo Boże”. Królestwo Boże zaczyna się już na ziemi, ale przerasta świat doczesny, ziemskie państwa i cywilizacje, które muszą zniknąć. To znaczy, że polityka nie może być wszystkim. Samo przeznaczenie człowieka zakreśla granice polityki. Nie może być celem i sens życia, bo pozostaje w służbie człowieka, a ten nie będzie żył wiecznie. To pozwala powiedzieć, że znacznie polityki przerasta politykę. Dla chrześcijanina jego własna wiara czyni politykę względną, jednocześnie, stawiając ją wysoko w działalności ludzkiej.
- Kościół i świat.
Przez długi czas przyzwyczajono się traktować religię, rolę Kościoła, w oderwaniu od zadań ziemskich. Droga do osiągnięcia zbawienia chrześcijańskiego miała być – jak to przedstawiano – ucieczką od świata, świata nieczystego i zepsutego. Stąd pewien rodzaj neutralności Kościoła wobec świata doczesnego (ta neutralność była czasem współwiną, z powodu milczenie, w stosunku do ustalonego porządku politycznego).
Sobór Watykański II przypomniał jednak chrześcijanom bezwzględną konieczność solidaryzowania się ze światem. Trzeba więc najpierw wyraźnie podkreślić, że zbawienie chrześcijańskie i wiara w to zbawienie, są zupełnie innego rodzaju, niż zjawiska społeczne i polityczne. Zbawienie i wiara wynikają z inicjatywy Bożej. Są to darmo dane dary Boże, które dają nam udział w życiu samego Boga. Stąd nie można nigdy pomieszać zbawienia chrześcijańskiego i wyzwolenia politycznego człowieka, ani kościoła i świata, ani wiary i polityki.
Gdy już zostało przypomniana to prawda, trzeba przypomnieć drugą, która ją uzupełnia. Kościół nie jest światem, niemniej jest ustanowiony dla ostatecznego zbawienia wszystkich ludzi. Chrześcijanie mają być solą ziemi, a sól ma znaczenie tylko przez rzecz, która nie jest nią (żywność, pokarm), którą trzeba ulepszyć i zachować. Jeżeli Ewangelia jest zaczynem, który ma podnieść ciasto ludzkie, to zadanie Kościoła, który jest miejscem działania tego zaczynu, określa się jako służbę światu.
Więź łącząca misję Kościoła z ziemskim dążeniem człowieka ku większej sprawiedliwości, ku większej miłości, łączy ściśle wiarę i politykę. Polityka to kierowane działaniami społecznymi dla dobra wspólnego i dlatego jest ona związana z przyjściem Zbawiciela. Z powodu jedności istoty ludzkiej istnieją w działaniu społecznym człowieka dwa aspekty: jeden czysto ludzki i naturalny (wysiłek cywilizacyjny wyrażony przez politykę), drugi zasadniczo Boży, to wezwanie Boga do udziału w Jego życiu (czyli wiara i jej konsekwencje w życiu człowieka).
- Po tym długim i niepotrzebnym(?) wstępie oraz odnosząc się do aktualnej sytuacji, kiedy będziemy świadkami wyborów prezydenckich należy dodać jeszcze. Rozumienie 4. Przykazania Bożego prowadzi do wniosków, że udział w wyborach jest obowiązkiem moralnym, obowiązkiem patriotycznym i obowiązkiem chrześcijańskim. Władza w państwie chociaż jest nieustannie zaszczytem, pozostaje w służbie. Najpierw w służbie człowiekowi – obywatelowi. Stąd sprawowanie władzy zmierza do ukazania właściwej hierarchii wartości. By ułatwić wszystkim korzystanie z wolności i odpowiedzialności. Dlatego z mądrością należy szanować sprawiedliwość rozdzielczą (to, co państwo powinno robić względem obywateli), uwzględniając potrzeby i wkład każdego oraz mając na celu zgodę i pokój. Zarządzenia i normy władzy nie mogą tworzyć atmosfery wyzysku i posługiwania się interesem osobistym. Wybierając kandydatów do służby publicznej katolik to także powinien mieć na względzie. Sprawowanie władzy, jak każda czynność ludzka podlega wartościom moralnym. Zatem nie wolno czynić swym przedstawicielem (bo to przyczynia się do tworzenia struktur zła i jest to grzechem) osoby, która ma poglądy sprzeczne z godnością osób i z prawem naturalnym. Owszem możemy mówić w obszarze politycznym o pluralizmie. Mamy różne poglądy i teorie dotyczące interesów państwa, priorytetów ekonomicznych czy polityki zagranicznej. Nie wolno jednak katolikowi akceptować, a co za tym idzie wybierać do służby publicznej kandydata, który dopuszcza różne rozumienie moralności, który nie uznaje prawdy, wolności (ale nie anarchii i ludzkiego „widzimisię”) szacunku instytucji rodziny, małżeństwa, nie akceptuje bezwzględnej wartości życia od momentu poczęcia, suwerenność państwa czy narodu. Aby więc wybrać odpowiednich przedstawicieli mamy moralny obowiązek brać udział w wyborach. Nic – poza nadzwyczajnymi okolicznościami – nie usprawiedliwia nieobecności katolików w sprawach publicznych.
Tu należy także przywołać św. Jana Pawła II, który wskazywał jakie jest nauczanie Kościoła. Że katolicy powinni popierać programy broniące prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, gwarantujące prawną definicję małżeństwa jako trwałego związku jednego mężczyzny i jednej kobiety, promujące politykę rodzinną, wspierające dzietność, gwarantujące prawo rodziców do wychowania własnego potomstwa zgodnie z wyznawaną wiarą i moralnymi przekonaniami. W związku z tym katolicy nie mogą wspierać programów, które promują aborcję, starają się przedefiniować instytucję małżeństwa, usiłują ograniczyć prawa rodziców w zakresie odpowiedzialności za wychowanie ich dzieci, propagują demoralizację dzieci i młodzieży. Nie mogą się decydować na wybór kandydata, który wyraża poglądy budzące zastrzeżenia z punktu widzenia moralnego oraz ryzykowne z punktu widzenia politycznego i gospodarczego.