CZY ZAWSZE NALEŻY SŁUCHAĆ SUMIENIA?
1 maja
Pozornie odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta. Oczywiście, że tak. Jednak po głębszym zastanowieniu potwierdzenie to wymaga komentarza.
Najpierw należy określić , czym jest sumienie. Sobór Watykański II podpowiada, że „jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa”. Piękne. Ale nie takie łatwe w zrozumieniu, bo przecież każdy ma wątpliwości i niepokoje sumienia. Nie są to niepokoje Boga, tylko nasze. Człowiek może zbłądzić i są to błędy człowieka który wybiera i decyduje, a nie Boga. Właśnie te wątpliwości i błędy wskazują na cechę sumienia, której czasem nie dostrzegamy lub nie doceniamy. W sumieniu przede wszystkim poznajemy jakąś ważną prawdę dla naszego życia. Owszem wielokrotnie targają nami emocje i wtedy pojawiają się błędne decyzje. Błędne, bowiem nie jesteśmy w stanie rozpoznać, co jest dobre, a co złe. Jednak jesteśmy ludźmi, zostaliśmy obdarzeni rozumem, wolą i uczuciami. Wola już wybrała czyn, jest on wykonany. Jeżeli rozum ocenił negatywnie nasz występek, pojawia się sprzeczność. A ponieważ człowiek nie lubi przyznawać się do błędów, czasem taka antypatia do jakichś zachowań staje się wewnętrznie bardzo gwałtowna. I wtedy pojawiają się wyrzuty sumienia. Czasem próbujemy naciągać interpretacje, w sprawności rozumu oczekujemy pomocy. Ale najczęściej to nie udaje się i osobista ocena postępowania „gryzie sumienie”.
Mamy rozum i jesteśmy istotami wolnymi. Poznajemy prawdę: o sobie, o świecie, o Bogu. Ta wiedza stanowi fundament naszych decyzji i wyborów. Zwierzęta mają tylko instynkt, są „zaprogramowane”. My możemy wybierać, zgodnie z nabytą wiedzą, prawdą. Ale też możemy dać ponieść się emocjom i najniższym instynktom, pragnieniom, popędom. Wtedy człowiek zdolny jest do największych świństw i wtedy potocznie mówimy o nim, że „jest bez sumienia”. Ale on sumienie ma. Jest ono jednak zaciemnione przez emocje i popędy. To one „wybierają”, zapominając o prawdzie rozumu i sile woli. Dlatego godność człowieka jako osoby mobilizuje do poszukiwania prawdy i wypełniania jej. Owszem w owym poszukiwaniu człowiek może zbłądzić – lecz jeśli szczerze i rzetelnie szuka, nie traci godności ludzkiej.
Można też poznać prawdę, lecz się nią nie kierować. Wtedy następuje jakieś pęknięcie w ludzkiej naturze, zakłamanie wewnętrzne. Człowiek udaje, że nie widzi, udaje wolnego, ale strach, wygoda, pożądanie, kariera lub inne wartości paraliżują go i staje się ich niewolnikiem. Pojawia się w nim szczególny wstyd. Ale i wyrzuty sumienia można próbować uśmierzyć. Jednak kłamstwo, szczególnie wewnętrzne, wobec samego siebie będzie pociągało następne kłamstwa i niegodne czyny, by pojawiający się ból sumienia ukoić.
Wracamy do postawionego pytania. W perspektywie tego, co zostało powiedziane wyżej należy podkreślić, że skoro sumienie jest sądem, co dobre, a co złe – mamy obowiązek zawsze postępować zgodnie z tym sądem. Lecz sumienie może się mylić. Dlatego nękają nas wątpliwości sumienia, bo czasem decyzje podejmowane przez człowieka i możliwy błąd może obciążyć wiele osób poważnymi konsekwencjami.
Czy można zatem kogoś winić za popełnione błędy? I tak, i nie. Na pewno w sytuacji, gdy błąd wynika z braku wiedzy, którą człowiek powinien mieć (tzw. niewiedza zawiniona), jest odpowiedzialny za błędy i zło wyrządzone. To jego wina, że nie nauczył się, choć to był jego obowiązek. Po to kształcimy przyszłych lekarzy, prawników, księży, inżynierów, nauczycieli, urzędników itp., by unikali błędów w uprawianej dziedzinie. Wtedy nie wystarczy tylko nagana, ale za zło należy zadośćuczynić. Bywa, że kara jest bardzo surowa, a jest ona konsekwencją lenistwa, które doprowadziło do niedostatecznego przygotowania dyletanta.
Oczywiście, człowiek jest słaby, ułomny, niedokończony, jest tylko stworzeniem, zatem najlepsze nawet przygotowanie nie usunie błędów i wynikających szkód. Nie wszystko wiemy i nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. Życie, wydarzenie i sytuacje czasem nas przerastają, są nowe, niezbadane. Wtedy mówimy o niewiedzy niezawinionej. Trudno mieć pretensje do lekarza, który zaaplikował właściwą kurację wynikającą z doskonalej wiedzy i umiejętności, a stan pacjenta pogorszył się. Nie można go za taki skutek winić.
Zatem zgodnie ze swymi przekonaniami, zgodnie z posiadaną wiedzą i doświadczeniem mamy obowiązek postępować. Nasze czyny kierujemy prawdą, którą osiągnęliśmy, za naszymi decyzjami są racjonalne racje i argumenty, które podkreślają, że nasz czyn jest wyborem dobra. To nazywa się postępować zgodnie z sumieniem. To, co uznaliśmy za słuszne wiąże nasze sumienie i powinniśmy to wykonać. Sumienie więc odwołuje do norm, które powinny być poznane, do norm obiektywnych, do prawdy, której człowiek nie tworzy, lecz przez wiedzę i doświadczenie ją odczytuje.
Ale życiowe zasady mogą być wypaczone, błędne, grzeszne. Czy wtedy także mamy postępować zgodnie z sumieniem? Oczywiście, że tak. Tyle, że zło wynikające z takiego postępowania obciąża człowieka, bo nie wychował, bo nie nauczył właściwie swego sumienia. Wtedy odpowiada nie za to, że postąpił zgodnie z sumieniem (błędnym sumieniem), nie za to, że z decyzji i czynu wynikło zło. Odpowiada za to, że nie ukształtował swego sumienia, choć powinien to uczynić i miał po temu sposobność.
Dziś ludzie posługują się sloganami, a nie konkretną wiedzą. Słuchają intuicji, lub niemoralnych jednostek i wypaczają swoje sumienie. A stąd tylko krok do zła, grzechów i cierpienia. Bo brak wiedzy to równia pochyła, która zsuwa człowieka ku błędnemu sumieniu. Dotyczy to także spraw religijnych i pobożnych.