15 kwietnia 2020 r.
Zamiast mamiącego nieco wyrażenia „spożywać komunię duchową”…
Trochę inaczej o tajemnicy Kościoła, „naszej Matce”.
Kościół, to „niebieskie Jeruzalem”, ku któremu wznosimy swe oczy. On jawi się jako Ojczyzna wolności objawiająca swój królewski majestat i niebiański płomień. Ów blask, który od wieków rozświetlał mroki ludzkiego życia, odnajdujemy na kartach historii, tak wspaniałej i błogosławionej, jak bolesnej i mrocznej. Kościół, naznaczony niezatartym znamieniem, uświęcany przez Bożą obecność, staje we współczesnym świecie wobec wielu nowych zagrożeń. Stanowią one niebezpieczeństwo tym bardziej, że nawet wielu braci złączonych przez Chrystusa wiązami sakramentalnymi ulega duchowi tego świata, który wydaje się cenny i atrakcyjny. W kręgach kościelnych, wśród duchownych i świeckich, pojawiają się postaci gustujące w „śmiałych nowinkach”, aby, jak twierdzą, reformować tę kostyczną wspólnotę, która staje się widmem zagłady całej ludzkości. Przez takie postawy więź z Kościołem została nadwątlona w wielu duszach prawych i wiernych, a umysły drenują poważne błędy. Rodzi się wyzwanie, aby pogłębiając rozumienie wspólnoty, włączyć się w realizację woli Bożej, objawiającej w czytelny sposób, że „poza Kościołem, nie ma zbawienia”. Przeżywając czas szczególnej tęsknoty za świątynią i sakramentami popatrzmy na nauczanie Kościoła, które uświadamia nam, że przez Chrystusa jesteśmy zjednoczeni w katolickim Kościele, w jednej tajemnicy obcowania świętych.
„Wierzę w Kościół święty i katolicki (katolicki, to znaczy, obejmujący cały świat) oraz świętych obcowanie”. „Tajemnica świętych obcowania” przypomina nam, że jesteśmy Kościołem, jedną wspólnotą. Utworzoną przez Chrystusa jako wielki i wspaniały organizm. Obejmujący nie tylko ludzi, ale także całe zastępy aniołów, ba, rozciągający się na cały kosmos. Kościół zatem nie ma żadnych granic przestrzennych, czasowych, geograficznych czy społecznych. Przenika nawet granice świata widzialnego. Tradycyjnie mówimy, że tworzy grupy pozostające we wzajemnej łączności: Kościół walczący na ziemi, oczekujący lub cierpiący w czyśćcu oraz triumfujący w niebie. Kiedy uświadomimy sobie takie wymiary Chrystusowego Ciała nasze spojrzenie na Kościół nabiera nowego blasku. Możemy odczuć dumę, z tego, że bez naszej zasługi, zostaliśmy zaliczeni do wielkiego i wspaniałego grona Bożych stworzeń. Świadomość takiej łączności i solidarności stanie się naszą siłą w chwilach kryzysu, cierpień lub niepokoju. Chrystus włączył nas do wielkiej rodziny katolickiej i wspólnie dzielimy tę samą nadzieję i miłość. Należymy do powszechnego zgromadzenia utworzonego przez wszystkie narody, ludy i języki. Między członkami Kościoła, przez cały czas istnienia świata, odczuwalna jest tajemnicza więź, której siłą jest Jezus Chrystus, Pan Zmartwychwstały i Żyjący. Doświadczenie tak rozumianej wspólnoty staje się szczególnie potrzebne, kiedy codzienne życie wystawia nas na próby, pokusy i niebezpieczeństwa. Jesteśmy ludźmi, w których płynie Krew Chrystusa, ta sama, która wypłynęła z przebitego boku Zbawiciela i zrosiła haniebny krzyż na Golgocie. Formuje nas tradycja, stale rozwijana, która przekazuje niezmienny blask Świętego Imienia, rozpraszającego ciemności grzechów i mgły zwątpienia. Jako dzieci Kościoła nosimy głęboko wyryte znamię Pana i otrzymujemy dziedzictwo wraz z wielkimi Patriarchami, Ojcami Apostolskimi i męczennikami. Chociaż oddzielają nas lata, dziesiątki lat, a nawet stulecia, pełne zwrotów i historycznych wstrząsów, odczuwamy tę samą życiodajną moc objawioną przez Słowo Boże i doświadczenie Kościoła. Warto więc wejść z godnością w ten krąg światła, rozpalić własne uczucia i podejmować stały wysiłek w podążaniu podobną drogą, jaką kroczyli nasi Ojcowie. Prowadząc poszukiwanie swojego miejsca we wspólnocie wiary stajemy się świadkami Chrystusa, którego miłujemy, choć Go jeszcze nie zobaczyliśmy. W Niego mamy wpatrzony wzrok, słyszymy też Jego głos rozbrzmiewający przez wieki w Kościele.
W gąszczu wielu teologicznych i historycznych wątków, tajemnica obcowania świętych ma dwie perspektywy. Na pierwszy plan wysuwa się idea jedności, wspólnota ze świętymi w niebie. Przez Chrystusa, tworzymy jeden organizm łaski i komunię ze wszystkimi. Jesteśmy Mistycznym Ciałem Chrystusa. Nie przeżywając nadzwyczajnych uniesień możemy stwierdzić, że taki obraz Kościoła jest dla nas odległy, teoretyczny i nie bardzo życiowy. Nie odczuwamy, bowiem, na co dzień, związku ze świętymi, nie mamy też kontaktu tych, którzy odeszli w nicość. Jednak wierzący, którzy próbują wchodzą w głąb swego serca i pragnąć dotrzeć do samej Prawdy przekonują się, że teologia, poszczególne prawdy wiary i historia dają zaskakujące podpowiedzi. „Obcowanie świętych” oznaczało przez wieki, udział „w tym, co święte” w Kościele ziemskim, a więc w sakramentach, szczególnie Eucharystii jako centrum życia liturgicznego. Bóg ma moc uświęcającą, a Kościół otrzymał ją od Boga, w całej pełni już w pierwszych chwilach swojego istnienia. Nie narusza tego nawet moralna słabość, tych, którzy tworzą ową wspólnotę. Kościół jest, był i pozostanie zawsze nieskalny. Także nauka Kościoła jest zawsze czysta i nigdy nie wysycha źródło jego sakramentów. Oczywiście, ów skarb, jedność z Chrystusem i Kościołem, z własnej woli, z lenistwa lub pychy, może utracić każdy chrześcijanin. „Nie w sobie, lecz w nas zraniony zostaje Kościół” mówił święty Ambroży. Potwierdzają to wydatnie karty historii, kiedy łaska działała z różną intensywnością w duszach ludzi w poszczególnych epokach. Świętość i pełne uczestnictwo w świętych znakach, przeżywały nie tylko czasy obfitego owocowania, ale również ukrytego życia. To prawda, że „Kościół świętych” jest celem, do którego zdążamy. Ale sama myśl o uczestnictwie w chwale nieba jest naszą odżywczą i ukrytą siłą. Rozumiemy, że Kościół osiągnie doskonałość dopiero w przyszłym świecie. Kontemplowanie tej prawdy sprawia w nas przekonanie, że już tu na ziemi zgromadzeni wokół swego Oblubieńca jesteśmy „zgromadzeniem świętych” i przejrzystym odbiciem „świętych obcowania”. Z tym większą więc gorliwością korzystamy z możliwości, jakie dzięki Chrystusowi, roztacza przed nami Święta Matka Kościół. Sprawujemy sakramenty, z których najwspanialszym jest Eucharystia, gromadzimy się wspólnie na modlitwie, składamy ofiary, uczestniczymy w pielgrzymkach, czytamy Słowo Boże, pielęgnujemy zwyczaje chrześcijańskie z głębokim przekonanie, że są wyrazem wiary, która swój początek bierze od samych apostołów. Dzięki takiemu zaangażowaniu stanowimy wspólnotę wierzących, którzy stale są uświęcani i uczestniczą w świętym życiu Bożym. Choć w niedoskonały sposób zdążamy ku Panu, On nigdy nie przestaje być naszą Głową. Dlatego w mądry sposób czynimy wszystko, aby nie odłączyć się od tej życiodajnej wspólnoty, aby więź z Chrystusem była głęboka w każdej chwili naszego życia. Nie możemy więc dopuścić do utraty związku z Chrystusem w Kościele, czy to przez grzech, nowoczesną ideologię czy też zwykłe wygodnictwo.
Niestety dziś okoliczności zagrożenia epidemiologicznego oddzielają nas od sakramentów, a na pewno mamy utrudniony do nich dostęp. Eucharystia zawsze byłą dla nas głównym znakiem zjednoczenia z Chrystusem. Ale przecież nawet w takich warunkach, Kościół nie przestaje być Ciałem Chrystusa. On, Uwielbiony Pan, nasza Głowa, nadal jest życiodajną siłą łączącą nas przez swoją łaskę. Nie możesz przyjąć komunii sakramentalnej? Nie martw się, bo Zmartwychwstały nadal żyje w swoim Kościele. Nasze odczucia jednak są nieubłagane i z powodu naszej słabej wiary potrzebujemy widzialnego znaku. Ale pamiętajmy, że to tylko odczucia, a wiara Kościoła stale głosi, że Chrystus zmartwychwstał i żyje we wspólnocie, która jest Jego Ciałem. Co zatem zamiast znaku sakramentalnego Ciała? O tym wielokrotnie powtarzamy! Pismo Święte to realna prawda o obecności Chrystusa pośród nas. Bo Słowo Boże to nie przede wszystkim budująca historia, ale to sam Chrystus. Kiedy czytamy Biblię przybliża się do nas, nie tylko jako bohater opowiadania, ale jako Bóg i Pan, który zmartwychwstał i żyje.