Herezje dotyczące Trójcy Świętej.
Trochę historii Kościoła i tworzenia się Jego nauki.
17 maja
Wielką trudnością dla chrześcijan pierwszych pokoleń było odkrywanie, że proste wyrażenie, „jest jeden Bóg”, nie jest takie proste. Niełatwo było zrozumieć, że Chrystus mówi o sobie jako Bogu i czynił się równym Ojcu. Zapowiadał Ducha Świętego, którego Ojciec pośle w Jego imieniu. To wszystko wydawało się sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Nic więc dziwnego, że chrześcijanie próbując sobie wytłumaczyć tę tajemnicę szukali różnych rozwiązań. Nie wszystkie działania i wyjaśnienia były właściwe, ale tak naprawdę szukali po omacku. Przecież w Nowym Testamencie nie pojawiło się pojęcie Trójcy świętej. Owszem, jest mowa o Ojcu, o Synu i Duchu, ale w tak różnych kontekstach i znaczeniach, że trudno było z nich utworzyć jedną, spójną wizję. Trzeba było kilkuset lat życia wiarą, by nauczyć się mówić o Bożej Tajemnicy Trójcy Świętej w sposób niesprzeczny. Droga była długa i wyboista:
- Monarchianizm – około połowy II wieku pojawił się wśród chrześcijan pogląd, który chciał podkreślić jedyność Boga. Czołowym przedstawicielem tego nurtu był Sabeliusz z Aleksandrii (pierwsza połowo III wieku). Uważał on, że Ojciec, Syn i Duch Święty są jedną hipostazą (hipostaza – „to, co jest pod spodem”, „podstawa”) i jedną osobą o trzech imionach. Czy nazywa się go Ojcem, czy z Synem, czy Duchem Świętym, nie ma znaczenia – to ten sam Jeden Bóg. Te trzy nazwy to tylko różne sposoby objawiania się Jednego Boga. Sabeliusz miał różnych naśladowców, którzy w ten sposób próbowali, po swojemu opisać Trójcę Świętą, by wyszło na to, że w rzeczywistości i tak jest tylko jedna osoba Boska. Jednym z nich był Marceli biskup z dzisiejszej Ankary w Turcji, który żył na przełomie III i IV wieku. Według niego Trójca była czymś przejściowym, co pojawiło się i zniknie na końcu świata, a pozostanie znowu Jeden Bóg w jednej osobie. To właśnie dla potępienia tego poglądu, w naszym wyznaniu wiary znalazło się sformowanie o Chrystusie, że „Królestwu Jego nie będzie końca”. Pogląd był atrakcyjny, gdyż eliminował trudność godzenia jedności i troistości Boga, co widocznie niektórym wydawało się sprawą niemożliwą. Kościół jednak trwał w wierze w realne istnienie Trójcy, choć w tym momencie swojego rozwoju teologicznego nie potrafił jeszcze tego logicznie wyjaśnić. Chrześcijanie jednak wierzyli w działanie, a raczej we współdziałanie Trzech i modlili się do Ojca, przez Syna, w Duchu Świętym, a z czasem modli się także oddzielnie do wszystkich Trzech Osób. Poglądy sabeliańskie uważano więc za błędne i tak szkodliwe tak, że nie traktowano ich nawet jako chrześcijańskich. Prawo z V wieku uściśla, że jeśli „ludzie o takich poglądach chcieliby przystąpić do Kościoła, to należy ich traktować jak pogan, to znaczy można ich przyjąć, ale do katechumenatu na nauki, a dopiero później ochrzcić w prawdziwej wierze”. Wyznawcy tej błędnej nauki wychodzili z tekstu pisma, w którym Jezus mówi” „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” i uważali, że to zdanie jest najważniejsze i w jego świetle czytali całą resztę tekstów. Stanowią przykład ludzi, którzy wybierają i cytują z Pisma Świętego tylko takie teksty, które im pasują do ich światopoglądu, nie starając się o ich zrozumienie w świetle całego Pisma. Jest w Kościele zasada „lex orandi – lex credendi” [leks orandi – leks kredendi] – warto ją zapamiętać – oznacza to „prawo modlitwy – prawem wiary” lub „norma modlitwy, normą wiary”. Kościół modli się, tak jak wierzy, bez względu na to, czy umie to logicznie wyjaśnić czy nie. Podobnie zresztą jest i w kontaktach międzyludzkich. To jak się ktoś do drugiego zwraca, pokazuje, jak go kocha (lub nie), a nie czy go rozumie. Poglądy powyższe po kilku wiekach przestał istnieć jako znaczące w Kościele, choć ich relikty zostały oczywiście w przekonaniach niektórych. Na przykład są ludzie, którzy uważają, że jest jeden Bóg, więc nieważne są różnice między religiami, bo nazwy to tylko nazwy i nic za tym nie stoi.
- Subordynacjonizm. Trudno ten pogląd trudno nazwać herezją w odniesieniu do starożytności. Co innego, gdyby ktoś dziś się upierał przy nim. Dlaczego? Subordynacja to podporządkowanie. Tu oznacza podporządkowanie Syna i Ducha, Bogu Ojcu. Tak jak, gdyby Syn Boży i Duch Święty byli „niższymi” Bogami. Kiedy jednak teologia jeszcze raczkowała w II i III wieku, było to dość częste ujęcie. Wyobrażano sobie Trójcę jako pewną hierarchię: najpierw Ojca, niżej Syna, jeszcze niżej Ducha Świętego. Dopiero w IV i V wieku Kościół doszedł do wypracowania filozoficznego języka, który lepiej nadawał się do wyrażenia „równość w istocie” i „równości w majestacie” trzech Osób Boskich. Ewolucja kultury i nowe kierunki filozoficzne stanowią jednak ciągłe wyzwanie do wyrażenia tej objawionej prawdy w nowym języku, bardziej przystającym do rzeczywistości, w której żyjemy. Nie dziwi to jednak, że mamy takie kłopoty z opisaniem Trójcy Świętej, chociaż się nam objawia. Przecież cały kosmos też nam jest dany, a fizycy nie potrafią opisać „ciemnej materii”, choć nie mają wątpliwości, że istnieje.
- Duchobóstwo czyli dosłownie „walka z Duchem”. Oczywiście to nie zwolennicy tego poglądu tak go nazwali, ale tak określili go ich krytycy. Duchobórców nazywano też macedonianami, od biskupa Macedoniusza – głównego teoretyka. Chodziło o to, że naprawdę chrześcijanie od samego początku nie mieli jasnych idei na temat Ducha Świętego w ramach Trójcy. Już na początku Księgi Rodzaju czytamy, że Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1,2), ale Żydzi nie uważali, że była Osoba Boska, tylko po prostu moc Boża. W Ewangelii zapisano słowa Pana Jezusa, że Duch „pouczy”, „przypomni”, czyli chodziło o kogoś. Jak to można było rozumieć? Zgodnie z Ewangelią, chrześcijanie udzielali chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Wierzyli, że Bóg to Bóg Ojciec, że Syn to Chrystus – ale Duch Święty – to Boskie „Coś” czy „Ktoś”? Chrześcijanie żydowskiego pochodzenia na samym początku Kościoła uważali Ducha za Anioła, tak wielkiego, że należy mu się cześć jak Bogu Ojcu, ale zawsze za anioła. Ich jednak nie zalicza się do heretyków, gdyż nauka Kościoła nie było jeszcze określona, a oni po prostu pobożnie próbowali sobie jakoś tego Ducha Świętego wyobrazić po swojemu. Jeszcze w 325 roku, gdy biskupi zebrani przez cesarza Konstantyna na wielkim synodzie w Nicei ułożyli wyznanie wiary, o Duchu Świętym nie odważyli się powiedzieć więcej niż to, że „wierzymy w Ducha Świętego”. Od tego czasu pojawia się w Kościele coraz więcej pism na ten temat i coraz więcej dyskusji. Modlitwa Kościoła, liturgiczna i prywatna, coraz jaśniej pojmowała Ducha Świętego jako Osobę Boską, ale było też sporo oponentów. Dla jasności należy powiedzieć, że nikt w Kościele nie przeczył istnieniu Ducha Świętego, ale chodziło o to, czy jest Osobą Boską równą Ojcu i Synowi, czy nie. Pierwszym zachowanym tekstem chrześcijańskim, który próbuje systematycznie z tą opinią się mierzyć są cztery listy świętego Atanazego do Serapiona, który był biskupem w Egipcie i prosił Atanazego o pomoc w zwalczaniu tej doktryny. Atanazy pisał: „Jeżeli Bóg jest Trójcą, a jest Nią istotnie, Trójca zaś jest niepodzielna i jednolita, to jedną też musi świętość, jedną wieczność i niezmienną naturę. Jedna jest bowiem objawiona nam wiara, która nas łączy z Bogiem, a kto ujmuje cokolwiek z Trójcy i przyjmuje chrzest tylko imię Ojca albo tylko w imię Syna, pomijając Ducha Świętego, który jest w Ojcu i Synu, ten nic nie uzyskuje, lecz zostaje pozbawiony owoców, a rzekomo otrzymany dar pozostaje bezskuteczny, bo wtajemniczenie jest tylko w Trójcy. A skoro tak, to ktoś, kto oddziela Ojca od Syna albo Ducha sprowadza do rzędu stworzeń, nie ma ani Syna ani Ojca, lecz jest bezbożny, a nawet gorszy od niewierzącego, i słusznie mu można nadać jakiekolwiek miano, ale chrześcijaninem nazwać go nie można. Jak bowiem istnieje jeden chrzest udzielany w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, i jedna jest wiara w Trójcę – wedle słów Apostoła, tak też Święta Trójca istniejąca w sobie i wewnętrznie zjednoczona, nie ma w sobie żadnego elementu stworzonego. Niepodzielna jest jedności Trójcy i jedna jest wiara, która Jej dotyczy. Jeśli zaś wy, tropicy (czyli oponenci, demagodzy), nie zgadzacie się z tym, lecz wymyślacie sobie fantastyczne twierdzenia, jakoby Duch Święty był stworzeniem, to ani wasza wiara nie jest jedna, ani wasz chrzest nie z jeden, lecz macie dwie wiary i dwa chrzty: jeden jest udzielany w imię Ojca i Syna, a drugi w imię anioła, który jest stworzeniem: nie macie więc pewności ani prawdy. Co wspólnego ma bowiem Stwórca ze stworzeniem? Czy może istnieć jedność przyziemnego stworzenia i Słowa, które je stworzyło?”. Siła owych heretyków musiała jednak być znaczna, skoro najtęższe ówczesne umysły angażowały się w zbijanie ich argumentów. Oprócz Wielkiego Atanazego, książkę o Duchu Świętym napisał, również w tych samych mniej więcej latach, święty Bazyli Wielki, a mowy głosił święty Grzegorz z Nazjanzu. Oficjalnie sprawa herezji zakończyła się poprzez dodanie do wyznania wiary formuły, że „Duchu Święty, od Ojca pochodzi, z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę, i który mówił przez proroków”.