8 kwietnia 2020 r.
Wiara fundamentem modlitwy.
Pragnienie samotności i pragnienie kontaktu z Bogiem w modlitwie wcale nie znaczy, że potrafimy się modlić. Chociaż jest ludzką czynnością, modlitwa jest wielkim misterium. Bo modlitwa wychodzi poza granice tego widzialnego świata i nawiązuje kontakt z Niewidzialnym i Niepojętym. Bóg nas uczynił swoimi synami przez łaskę i chce z tymi synami pozostawać w żywym kontakcie, pragnie z nimi rozmawiać.
W każdym miejscu gdzie stoisz, Bóg jest obecny. W każdym miejscu i w każdej sytuacji. Musisz go dosięgnąć przez wiarę, możesz mówić do Niego, a on usłyszy. W każdej sytuacji masz możność współżycia z Nim. To nie znaczy, że z a w s z e m a s z m o ż n o ś ć o d c z u c i a J e g o o b e c n o śc i i o d c z u c i a J e g o d z i a ł a n i a. To, co w modlitwie jest nadprzyrodzone, nie zawodzi nigdy, ale jej akompaniament przyrodzony może zawieść. Jeżeli powiesz: „Boże mój, zmiłuj się nade mną, to nie ma żadnej wątpliwości, że się modliłeś i Bóg usłyszał twoją modlitwę, ale twoje uczucia mogły nie towarzyszyć twoim słowom i nie zasygnalizowały nawet twojej modlitwy, i pozostałe jakby uśpione czy martwe. W takiej sytuacji ty masz wrażenie, że się wcale nie modliłeś i że twoja modlitwa nie dociera do Boga, że ginie, jak ginie głos na pustkowiu, który nie znajduje żadnego ucha. Jest to uczucie przykre, które wielu zniechęciło do modlitwy.
Tłumaczy się wtedy, że „modlitwa nic mi nie daje”, „Bóg mnie nie słucha”. Moje wołanie rozbija się o sklepieniu niebios i rozbite spada na ziemię w okruchach. Jest to iluzja, ale iluzja niebezpieczna, bo potwierdzona przez doświadczenie bardzo bolesne i zniechęcające. A jednak Bóg twą modlitwę przyjmuje. Cieszy się nią i na nią oczekuje. Taka jest rzeczywistość potwierdzona przez Boże objawienie (Słowo Boże). I żadne wrażenia nie zdołają obalić prawdy tej obietnicy Chrystusa: „proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje;, a kołaczącemu otworzą (Mt 7,7n). Trzeba po prostu oprzeć się na samej wierze, a nie na uczuciu i postępować dalej konsekwentnie według woli Bożej, którą znamy.
Jak trudno modlić się tak zupełnie na sucho, bez żadnej zachęty ze strony uczucia. Impet woli (to, że chcę się modlić) kończy się szybko, jakby w przewrotnych piaskach, ustajemy i nie wiemy co, mówić dalej. Mamy dość i nic nas już nie zachęca… Ale trzeba wtedy wbrew wszystkiemu do duszy przemówić: „czego ty chcesz?” Wiara ci mówi: „nie zniechęcaj się proś, szukaj, kołacz. Ty to właśnie robisz. Wiara zapewniać ci wysłuchanie. A więc wiesz, że Bóg wysłuchuje; wysłucha twoje modlitwy, jeżeli w nich okażesz się wytrwały. A więc wiesz dobrze, co masz robić; masz wytrwać i dziękować Bogu za wysłuchanie. „Ale ja nie czuję, abym był wysłuchany”. A któż ci powiedział że to odczujesz? Chrystus obiecał, że będziesz wysłuchany, masz więc spokojnie w to wierzyć i jeśli wytrwale prosiłeś, masz być przekonany, że twoja modlitwa dotarła do Niego i została wysłuchana. A więc za to wysłuchanie masz Bogu podziękować.
Trzeba żyć wiarą a nie uczuciem. Nasze życie duchowe znajdę się na poziomie wiary, a nie na poziomie uczucia.
Bóg się nie zmienia. Jak od początku cię miłował, tak i teraz miłuje cię miłością niezawodną, bo jednym z głównych atrybutów Bożych, na który Pismo Święte stawia akcent, jest Jego niezawodna wierność. Potrzebna ci jest więc przede wszystkim wiara prosta, mocna i konsekwentna. Ona ci pozwoli dać sobie radę. Uwierzyłeś w miłość, uwierzyłeś w wierność niezawodną, uwierzyłeś, że modlitwa ma zapewnione wysłuchanie, jeśli spełnia elementarne warunki. A więc módl się i ufaj, i nie żądaj od modlitwy tej słodyczy, która nie jest koniecznie związana z obiecanym wysłuchaniem.
Ale modlitwa musi mieć intelektualną pożywkę, musi mieć treść. Nie są nimi moje własne myśli, wyobrażenia o Bogu, czy nawet pobożne podpowiedzi świętych. Źródłem wiedzy o Bogu jest to, o sam sobie powiedział. „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył (J 1,18). Jezus pouczył o Bogu, Jezus ukazał Ojca przez swoje Słowo i czyny. To świadectwo zostało zapisane i odczytywane dziś, podobnie jak w czasach Jezusa, mówi o jedności Ojca i Syna. Codzienne obcowanie ze Słowem Bożym staje się obcowaniem z Jezusem Chrystusem, który jest słowem Ojca i Ojca objawia.
Nadprzyrodzony kontakt.
Fundamentem modlitwy jest o b e c n o ś ć B o ż a: bo modlitwa to nie jest myśl o Bogu, ale n a d p r z y r o d z o n y k o n t a k t z B o g i e m. Myśl o przymiotach Bożych, o dobroci Bożej, a nawet o obecności Bożej, to jeszcze nie modlitwa. Nie wystarczy bowiem myśleć o Bożej obecności, ale należy sobie ją uświadomić, to znaczy zdać sobie sprawę z tego przez wiarę, że w tej chwili Bóg jest niewidzialnie obecny. Mówić do Boga, chwalić Go, prosić, to też jeszcze nie modlitwa, jeżeli sobie nie uświadomimy Jego obecności, bo wówczas dusza nie może się przebić przez słowa. Fundamentalną rzeczą dla modlitwy jest uwaga duszy poprzez myśli i słowa stale skierowana i napięta w dal, gdzie jest Ktoś niewidzialny, ale nieskończenie realny i bliski.
Wierzyć w stały dostęp.
Trzeba wierzyć (bo modlitwa jest sprawą wiary), że mamy z Tym Bogiem rzeczywisty żywy kontakt, mamy przystęp, że On nas słyszy, widzi, że każdy nasza prośba czy akt miłości jest tylko bezsilnym szamotaniem się stworzenia zamkniętego w granicach swojej skończoności (c h o c i a ż w r a ż e n i e c z ę s t o j e s t t a k i e), ale w Chrystusie Jezusie przenika nie tylko ograniczającą nas widzialność, ale poprzez wszystkie sfery stworzoności przebija się jak strzała, by dojść aż do samego serca Ojca.
Musimy więc mocno wierzyć, że wszystkie zasłony i przegrody między nami a Ojcem Niebieskim, czy to będzie ten świat widzialny, czy groźniejsze ode niego mury i ciemności wewnętrzne, jakie duch w swoim biegu ku Niewymownemu spotyka, wszystkie one są już rozerwane przez Tego, który jako nasz Poprzednik, wszedł p o z a z a s ł o n ę, otwierając na drogą. W ten sposób zyskujemy bezcenną dla życia duchowego i poprzez wszystkie ciemności trwającą świadomość, że z Bogiem możemy w każdej chwili wejść w kontakt realny i żywy. To nie znaczy, że jest mi zawsze możliwe coś Boskiego odczuć, ale to znaczy, że to złączenie trwa niezależnie od zmiennych procesów psychicznych, uniezależniając mnie od nich, gdyż jest ponaduczuciowe i poniekąd ponad psychiczne. To jest triumfalny chrześcijańska świadomość, że granice tego świata, ani naszej własnej psychiki już nas nie zamykają, bo korzeniami tkwił poza światem.
Bóg ciągle czynny w nas sposób niewidzialny i ponad wszelkie poznanie.
Trzeba wierzyć, że ten Bóg w nas działa w każdej chwili niewidzialnie i w sposób niezrozumiały, leczy nas i przemienia, i stwarza wciąż na nowo. Tego głębokiego procesu nie możemy wiedzieć, a niespokojna chęć kontrolowania Go jest dla Niego przeszkodą tak, jak gdyby ktoś chciał krążenie krwi zatrzymać, bo jej położenie skontrolować. To działanie Boże jest ukryte, utajone i takim być musi, bo Bóg jest niewymowny. „Oto przechodzi, ale Go nie widzę, mija, ale Go nie dostrzegam” (Hi 9,11). To, co najprawdziwiej jest Boże, to jest najbardziej ukryte przed zmysłami i przed umysłem. Działanie zaś, które wyczuć możemy, które nam nieraz sprawia radość tak niewymowną i boską, jest zwykle nieskończenie mniej realne, nie wzniosłe i mniej zbawcze, niż ten niewidzialny i utajony uścisk Miłości Nieskończonej, w który wierzymy, że trwa ciągle i wciąż działa. Mówimy „wierzymy” to znaczy powinniśmy wierzyć bo tak jest. Nasz brak wiary czasem neutralizuje prawdziwe Boże działanie, które nie może w nas rozwinąć całej swojej skuteczności. „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” mówi Jezus (J 5,17). No to działanie dusza winna się tak wystawić, jakby na promienie słońca. To może uczynić jedynie przez wiarę. Skoro dusza to zrozumie, zaczyna się dla niej modlitwa wiary.